Przejdź do treści

Domowe ciepło

Niemal całe swoje życie mieszkałem w starym, ponad stuletnim domu. Jego konstrukcja była bardzo solidna. Podpiwniczenie pod całym budynkiem i kamienne fundamenty dawały poczucie bezpieczeństwa, że przetrwa niejedną zawieruchę. Pierwotnie był ogrzewany piecami kaflowymi. Nie wszystkie urzekały swym pięknem, ale ten, stojący w pokoju reprezentacyjnym wyglądał bardzo ładnie. W zimie paliło się w tych piecach drewnem, torfem i węglem. Dziś, przywołując ich wspomnienie, czuję nostalgię. Kiedy na dworze hulał wiatr, a mróz malował na szybach fantazyjne wzory, można było do nich się przytulić i poczuć przyjemne ciepło. Teraz, kiedy mam dużo większą świadomość ekologiczną, wiem, że ten sposób ogrzewania domu mocno odstawał od najlepszych rozwiązań. Zresztą już jako młody człowiek, szukałem pomysłów na to, aby jesienno-zimową porą skutecznie podnieść temperaturę wewnątrz domu. Montowałem różne piece. W pewnym okresie miałem nawet taki poniemiecki, na koks. Żaden z nich nie spełniał jednak moich oczekiwań.

Dlatego, kiedy tylko pojawiła się taka możliwość, zdecydowałem się na montaż centralnego ogrzewania. Tak więc jeden piec w piwnicy, opalany węglem, zastąpił te kaflowe, usytuowane w różnych pomieszczeniach mojego domu. Nie oznacza to jednak, że całkowicie pozbyłem się problemu związane go z ogrzewaniem. Przed zimą trzeba było zgromadzić sporo węgla. Wysokie koszty tego surowca oraz utrudniony dostęp na rynku stanowiły spory dyskomfort. Poszukiwałem więc kolejnych rozwiązań. Dopiero wymiana okien i ocieplenie budynku okazały się skuteczne w utrzymaniu ciepła w pomieszczeniach, a co istotne, przyniosły spore oszczędności w domowym budżecie. Stary budynek wreszcie stał się miejscem przyjaznym do życia. Po latach zamontowałem piec na pellet, czyli taki produkt grzewczy, który powstaje w wyniku sprasowania pod wysokim ciśnieniem rozdrobnionego drewna, trocin, słomy lub pędów wierzby energetycznej. Jest to paliwo odnawialne. Podczas jego spalania emisja substancji smolistych ma niski poziom. Obsługa takiego pieca stała się dla mnie wygodniejsza, co nie oznacza, że satysfakcjonująca. Jako człowiek mocno zaprzyjaźniony z ekologią, marzyłem o czymś zupełnie innym… I tak narodził się pomysł zbudowania domu, w którym nie będzie spalania czegokolwiek. Ponieważ współczesne technologie stwarzają takie możliwości, chciałem z nich skorzystać.

Tak więc postanowiłem wybudować nowy dom. Zacząłem od poszukiwania ciekawych inspiracji. Jedna z nich wiązała się z domami pasywnymi, które w moim przekonaniu, są brzydkie i dość kosztowne w budowie. Oczywiście, pewne ich technologie okazały się dla mnie przydatne, dlatego je wykorzystałem. Drugą inspiracją była natura, która od zawsze jest mi bardzo bliska. Mam do niej wielkie zaufanie, ponieważ intuicyjnie podpowiada mi najbardziej praktyczne i oszczędne rozwiązania. Trzecim czynnikiem okazało się moje doświadczenie, które zdobywałem podczas modernizacji starego domu. Natomiast czwartym powodem, dla którego wybrałem takie, a nie inne metody budowy domu, jest moja ekologiczna pasja. Rozpatrywałem wszelkie możliwości łączące się z udogodnieniami w obszarze eko. Przeszedłem długą i ekscytującą drogę – od pierwszej myśli poprzez marzenia, koncepcję, plany inwestycyjne, a na samej budowie własnych czterech ścian kończąc. Założyłem, że mój dom będzie ładny, wygodny, o dobrym standardzie, no i oczywiście nisko kosztowy. Postawiłem na ogrzewanie prądem, co łączyło się z oszczędnością i pewną niezależnością energetyczną. W tym przypadku energia, woda i powietrze powinny być pozyskiwane z najbliższego otoczenia. Od czasów modernizacji mojego starego domu wiele się zmieniło, również w obszarze technologii, uznałem, że właśnie nadszedł czas na zmiany w moim myśleniu i działaniu.

Dobrze by było, gdyby energia, której potrzebujemy do ogrzania, oświetlenia, gotowania i prania pochodziła ze źródeł odnawialnych, a co najważniejsze nie była marnotrawiona. W swoim nowym domu założyłem więc panele fotowoltaiczne i zastosowałem inne praktyczne rozwiązania wszędzie tam, gdzie było to możliwe. Jak to wygląda w praktyce? Dom stoi. Mieszkam w nim. Jest bardzo tani w eksploatacji. Obsługa związana z jego ogrzewaniem nie wymaga ode mnie prawie żadnego zaangażowania. Jest w nim zawsze świeże powietrze, oczywiście z odpowiednimi parametrami – temperaturą, wilgotnością oraz zawartością dwutlenku węgla. Niezależnie od pory roku, wszystko jest tu optymalne. Podobnie rzecz ma się wodą, która dla prawidłowego funkcjonowania mieszkańców jest niezbędna. Wprowadziłem takie rozwiązania, aby rachunki za nią oraz za ścieki nie były wysokie.

Reasumując, warto wprowadzać przemyślane udogodnienia, które nie są zbyt wygórowane, a ich przełożenie na ogólny koszt eksploatacji domu często jest nie do przecenienia. Nawet w obecnych, kryzysowych czasach są to niewielkie wydatki.

Człowiek całe życie się uczy. Tak było również w przypadku budowy mojego domu. Wprawdzie mam techniczne wykształcenie, zebrałem wiele istotnych doświadczeń podczas modernizacji starego budynku, a jednak… Popełniłem sporo błędów. Przyznam, że nie są one bardzo znaczące, sprowadzają się jedynie do kosmetyki, ale dla mnie, perfekcjonisty, konieczne do poprawy.

Lubię dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi. Każdego, kto chce porozmawiać ze mną na tematy związane z ekologią, zapraszam do kontaktu. Wymieniając się spostrzeżeniami, zwiększamy szanse, by czynić warunki życia na naszej planecie wciąż lepszymi.